czwartek, września 25, 2014

Nowy bronzer KOBO Professional SAHARA SAND

     Kobo, to jedna z firm do której, przyznam szczerze, rzadko zaglądam. Nie wiem czym to jest spowodowane, ponieważ co bym nie kupiła zawsze jestem zadowolona. Niegdyś była to płynna baza z pipetką do cieni sypkich (ale świetna do wszystkich rodzajów) - już wycofana;( Od kilku miesięcy mam też przyjemność używać sypkich pigmentów typu mgiełka nadająca kolor np. róż, czy błękitną poświatę. Dziś, po tym jak przez blisko pół roku szukałam dobrego, taniego bronzera, który by nie był ani zbyt pomarańczowy, ani zbyt brązowy a już na pewno nie z drobinkami - stało się, skusiłam się na nowość właśnie od KOBO - Piasek Sahary. Jakie są moje pierwsze odczucia?




 - bez bronzera - z lampą - 

    Oczywiście na zdjęciach rzucają się w oczy spękane usta i czerwony nos ale to dlatego, że zdjęcie zostało zrobione wieczorem po całym dniu pracy i tygodniu smarkania.


    Moja twarz kształtem przypomina...kartofelka? Mąż mówi, że jest kwadratowa, ja uważam ją za okrągłą. Jak widać jest jej "sporo" bo i ja sama jestem raczej duża dziewczyna (180cm) dlatego bronzer ratuje całą tą sytuację. Ale nie każdy daje sobie z tym radę. Posiadałam w swojej kolekcji brązowe bronzery jak i z nutą pomarańczowego pigmentu (o losie!), jak również "rozświetlające". Żaden nie zdał egzaminu. Wciąż szukałam  czegoś, co będzie w chłodnym odcieniu, aby:

1) wyglądało naturalnie, jakby go nie było,

2) nie można było sobie zrobić tym krzywdy w postaci odcinającej się od reszty twarzy plamy,

3) będzie łatwo współpracować podczas blendowania z moim naturalnym kolorem skóry o zabarwieniu oliwkowym z żółtym pigmentem, czego oczywiście nie potwierdzają zdjęcia, bo w chorobie zawsze jestem czerwona i opuchnięta.





 - bez bronzera - bez lampy - 


 - z bronzerem  KOBO Professional SAHARA SAND - bez lampy i specjalnie zmniejszony kontrast zdjęcia- 

     O co chodzi z tym kontrastem? na zdjęciu słabo skontrastowanym, bronzer jest subtelnie widoczny, czyli spełnia rolę nawet wtedy, kiedy zdjęcie zrobimy babciną skarpetką. Bałam się, że w słabym oświetleniu zniknie z twarzy a tu proszę, jak miło. 

    Poniżej mamy zdjęcie z minimalnie podkręconym kontrastem i lampą - bronzer również jest widoczny ale nie jest to nachalny kolor, tylko naturalny cień. Mój mąż nie zauważył, że mam go na sobie, podczas, gdy krytykował mnie w momencie użycia innych moich bronzerów. Zwycięstwo! :)




- z bronzerem  KOBO Professional SAHARA SAND - z lampą - 


Kilka słów podsumowania oraz dla kogo moim zdaniem jest ten bronzer:


Korzystna cena 19.99zł Uniwersalny naturalny kolor Nie zrobisz nim sobie krzywdy, dobry dla początkujących Przyjemne satynowe wykończenie w kierunku matu Dobra jakość upakowana w 9 gramach Odpowiedni dla tych, którzy cenią sobie naturalny wygląd, świetny dla blondynek i na zimę, kiedy nasza cera blednie. Na ciemniejszej karnacji nie będzie zbyt widoczny. Produkt na co dzień, ciężko nim uzyskać mocny efekt. Wiele osób dopatruje się w nim podobieństwa do NYX taupe, więc w takiej jakości i za tę cenę wydaje się być świetną alternatywą.










Czy był wart zakupu? Zgrzeszyłam i nie żałuję!


A Wy, co sądzicie na jego temat?




powieki: inglot +żółty mat z limitowanki mysecret

brwi: inglot

cera: BeBeauty fluid matujący (tak, z biedronki) +Paese puder sypki ryżowy







Pozdrawiam i do następnego,

B.



3 komentarze:

  1. Śliczny, uwielbiam kolor żółty na oku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Od czasu kiedy noszę okulary musiałam postawić na mocniejsze makijaże i tym sposobem przekonałam się również do żółtego w różnych zwariowanych zestawieniach:)

      Usuń
    2. I super! Ja uwielbiam moc kolorów, a co do bazy przy większości makijaży jej nie używam tak samo było przy tym, te cienie są tak fajnie na pigmentowane że jest im zbędna, przynajmniej moim zdaniem:) A przy bardziej potrzebujących cieciach używam bazy z Inglot

      Usuń