Witajcie,
długo zbierałam się, żeby napisać tę notkę. Dawałam produktowi szansę na zmianę, ale nic z tego nie wychodziło. Po wielu próbach, w końcu dałam za wygraną. Ale po kolei...
Do zakupu paletki MakeUP Revolution zbierałam się kilka tygodni. Czytałam pozytywne komentarze, słuchałam opinii na Youtube, w końcu uległam. Z wielu paletek do wyboru, zdecydowałam się na Hard Day. Poszukiwałam czegoś neutralnego, do makijaży dziennych, ale też z mocnym akcentem. Ona wydała mi się najodpowiedniejsza. Kupiłam ją na allegro, za niecałe 30 zł i od razu po jej otrzymaniu zabrałam się do testów.
Pierwsze wrażenie było pozytywne: swatche palcami na rękach pokazały dobrą pigmentację. Dalej było tylko gorzej. Już przy pierwszym makijażu, na zwykłej bazie, zauważyłam, że przy blendowaniu cienie zlewają się ze sobą, tworząc jeden kolor. Po pewnym czasie cienie też zaczęły znikać z powieki, mimo użycia bazy.
Pomyślałam: ok, spróbujemy inaczej. Przy kolejnym makijaży podbiłam cieniem w kremie Maybelline, to też niewiele pomogło. Próbowałam różnych kombinacji, kolorystycznych oraz z używaniem różnych produktów, jako bazy. Niestety, nic nie przyniosło satysfakcjonujących efektów.
Miałam duże oczekiwania co do tych cieni, ale się zawiodłam. Nie wiem, jak inne paletki, ale raczej chyba nie będę próbować kolejnych. Bogusia też ma paletkę z MU Revolution (mam nadzieję, że również coś o niej napisze) i jest ona do złudzenia podobna do paletki Sleek Acid, nawet układ cieni się zgadza. O ile Sleek ma różne cienie, jedne lepsze, inne trochę mniej, o tyle MU Revolution, przynajmniej w tej paletce, ma prawie wszystkie te gorsze. Ale przynajmniej pigmentacja cieni Sleek jest dużo lepsza. Tyle jeśli chodzi o porównanie.
Plusy:
- cena - 30 zł za tą paletkę; jest w niej 18 cieni, co daje ok. 1,70 zł za cień
- dostępność - kosmetyki MakeUP Revolution można dostać w prawie wszystkich drogeriach internetowych oraz oczywiście na Allegro
- duży wybór kolorów i palet
Minusy:
- słaba pigmentacja
- cienie się osypują
- podczas rozcierania "zlewają" się w jedno
- po kilku godzinach znikają z powieki
Podsumowując. Gdybym wcześniej nie słyszała tylu pozytywnych opinii, może byłabym nawet trochę zadowolona. A tak, jest wielkie rozczarowanie. Ta paleta może pasować osobom zaczynającym przygodę z makijażem. Dla mnie to trochę za mało. 30 zł to nie majątek, ale z drugiej strony mogłabym za to kupić 2 cienie Inglota i byłby to na pewno dobry zakup. Nie rozumiem, skąd się wzięły te zachwyty? A może to coś z moimi powiekami jest nie tak? Albo stosuję nie te bazy, co trzeba? Dajcie znać, jakie są Wasze opinie na ten temat. Miałyście te palety, a może zastanawiacie się nad zakupem? Jestem bardzo ciekawa, co na ich temat sądzicie.
Buziaki,
A.
długo zbierałam się, żeby napisać tę notkę. Dawałam produktowi szansę na zmianę, ale nic z tego nie wychodziło. Po wielu próbach, w końcu dałam za wygraną. Ale po kolei...
Do zakupu paletki MakeUP Revolution zbierałam się kilka tygodni. Czytałam pozytywne komentarze, słuchałam opinii na Youtube, w końcu uległam. Z wielu paletek do wyboru, zdecydowałam się na Hard Day. Poszukiwałam czegoś neutralnego, do makijaży dziennych, ale też z mocnym akcentem. Ona wydała mi się najodpowiedniejsza. Kupiłam ją na allegro, za niecałe 30 zł i od razu po jej otrzymaniu zabrałam się do testów.
Pierwsze wrażenie było pozytywne: swatche palcami na rękach pokazały dobrą pigmentację. Dalej było tylko gorzej. Już przy pierwszym makijażu, na zwykłej bazie, zauważyłam, że przy blendowaniu cienie zlewają się ze sobą, tworząc jeden kolor. Po pewnym czasie cienie też zaczęły znikać z powieki, mimo użycia bazy.
Pomyślałam: ok, spróbujemy inaczej. Przy kolejnym makijaży podbiłam cieniem w kremie Maybelline, to też niewiele pomogło. Próbowałam różnych kombinacji, kolorystycznych oraz z używaniem różnych produktów, jako bazy. Niestety, nic nie przyniosło satysfakcjonujących efektów.
Miałam duże oczekiwania co do tych cieni, ale się zawiodłam. Nie wiem, jak inne paletki, ale raczej chyba nie będę próbować kolejnych. Bogusia też ma paletkę z MU Revolution (mam nadzieję, że również coś o niej napisze) i jest ona do złudzenia podobna do paletki Sleek Acid, nawet układ cieni się zgadza. O ile Sleek ma różne cienie, jedne lepsze, inne trochę mniej, o tyle MU Revolution, przynajmniej w tej paletce, ma prawie wszystkie te gorsze. Ale przynajmniej pigmentacja cieni Sleek jest dużo lepsza. Tyle jeśli chodzi o porównanie.
Plusy:
- cena - 30 zł za tą paletkę; jest w niej 18 cieni, co daje ok. 1,70 zł za cień
- dostępność - kosmetyki MakeUP Revolution można dostać w prawie wszystkich drogeriach internetowych oraz oczywiście na Allegro
- duży wybór kolorów i palet
Minusy:
- słaba pigmentacja
- cienie się osypują
- podczas rozcierania "zlewają" się w jedno
- po kilku godzinach znikają z powieki
Podsumowując. Gdybym wcześniej nie słyszała tylu pozytywnych opinii, może byłabym nawet trochę zadowolona. A tak, jest wielkie rozczarowanie. Ta paleta może pasować osobom zaczynającym przygodę z makijażem. Dla mnie to trochę za mało. 30 zł to nie majątek, ale z drugiej strony mogłabym za to kupić 2 cienie Inglota i byłby to na pewno dobry zakup. Nie rozumiem, skąd się wzięły te zachwyty? A może to coś z moimi powiekami jest nie tak? Albo stosuję nie te bazy, co trzeba? Dajcie znać, jakie są Wasze opinie na ten temat. Miałyście te palety, a może zastanawiacie się nad zakupem? Jestem bardzo ciekawa, co na ich temat sądzicie.
Buziaki,
A.